AKTUALNOŚCI
 

Wiadomości 

 

Więcej niż zespół
26.11.2007 

Okolicznościowy koncert „Czerwonych Gitar” z okazji Narodowego Święta Niepodległości, który odbył się w niedzielę 11 listopada br. w hali sportowej Zespołu Szkół w Roztoce, zgromadził ponad 800 osób, fanów legendy polskiego big-beatu, zwanych polskimi „Beatlesami”. 

Przy hitach „Czerwonych Gitar”, zarówno tych sprzed lat, jak i najnowszych, doskonale bawili się kilkunastoletni jak i starsi entuzjaści dobrej muzyki wykonywanej na żywo, bez playbacków itp. udogodnień. Bo „Czerwone Gitary” to formacja łącząca pokolenia - zarówno w zespole, jak i na widowni.  

   

„Czerwone Gitary” to więcej niż zespół. To muzyczna instytucja istniejąca do dnia dzisiejszego, romantyczna, żywa legenda. Dla jednych słuchaczy wspomnienie lat młodości, dla innych - po prostu znakomite, ponadczasowe piosenki. Mijają lata i dekady, a przeboje tej grupy nieprzerwanie porywają do tańca kolejne pokolenia i podsuwają zakochanym właściwe słowa z licznych przebojów.

   

Po koncercie poprosiłem lidera „Czerwonych Gitar” Jerzego Skrzypczyka o krótki wywiad.

* Z pierwszego składu dzisiaj jest was trzech: Jerzy Kosela, Henryk Zomerski i Jerzy Skrzypczyk. Wiadomo, że Krzysztofa Klenczona nie zobaczymy już nigdy. A co z Bernardem Dornowskim i Sewerynem Krajewskim?

- Bernard Dornowski nie gra z nami od dłuższego czasu z dwóch zasadniczych powodów. Pierwszy to stwierdzona poważna nerwica serca. Decyzję o tym, że Benek nie będzie z nami współpracował, podjęliśmy w momencie, gdy graliśmy trasy „Lata z Radiem” (64 koncerty w cyklu). Potwornie ciężka trasa. Zasięgnęliśmy opinii lekarza prowadzącego Bernarda, który powiedział: „Ja się pod tym nie podpisuję. Albo kariera, albo życie”. W związku z tym decyzja była jednoznaczna. Kiedy Benek doszedł już jakoś do siebie, trochę pokomplikowały mu się sprawy rodzinne. I to był drugi powód, że nie występuje z nami. Jesteśmy z nim w stałym kontakcie. Spotykamy się co jakiś czas, wypijamy kawkę i na tym te nasze kontakty się kończą.

Natomiast jeśli chodzi o Seweryna, to od 10 już lat nie mieliśmy żadnego kontaktu ze sobą. Podejmowaliśmy próbę nakłonienia go do spektakularnych koncertów, szczególnie jeśli chodzi o jubileusze. Każda nasza propozycja współpracy i wyciągnięta dłoń spotykała się z brakiem reakcji. W związku z tym w pewnym momencie doszliśmy do wniosku, że nie będziemy już dalej o to zabiegać, bo życie w „Czerwonych Gitarach” toczy się wartkim nurtem (co zauważa na pewno publiczność na naszych koncertach) i nie będziemy się już cofać do przeszłości.

* Czy konflikt z Sewerynem Krajewskim pogłębia się, stoi w miejscu, czy są prognozy na pogodzenie się?

- Na pewno się to nie pogarsza, bo nie ma się co pogarszać. Oczywiście pierwsza faza (i mówię to zgodnie z prawdą) była trochę agresywna w stosunku do zespołu, jeśli chodzi o Seweryna. Nie będę mówił co nam leżało na sercu po przeczytaniu paru artykułów i wywiadów. Jedno mogę stwierdzić - że zespół w stosunku do Seweryna zawsze był bardzo elegancki i dżentelmeński, i utrzymujemy w grupie obecnie grającej absolutny kult Seweryna. Jest to niewątpliwie jeden z największych twórców w historii polskiej muzyki rozrywkowej, oczywiście okresu powojennego. Czy istnieje szansa na jeszcze wspólne zagranie czegokolwiek? Z jednej strony „nigdy nie mówi się nigdy”, a z drugiej strony ja tych szans nie oceniam zbyt wysoko. Z prostej przyczyny. Jeśli mówi się, że zespół ma w swoich szeregach słabych młodych muzyków, że gra z playbacków, to mówi się nieprawdę. Niezręcznie jest więc później do takiego zespołu wrócić, bo przecież nie wypada grać z takim słabym zespołem. 

* Czy widujecie się z Sewerynem?

- Nie. Ale nie dlatego, że się unikamy. Po prostu nie zdarzyło się, byśmy stanęli sobie na drodze.

* Jesteście zespołem łączącym pokolenia. Swoje miejsce w zespole znaleźli młodzi gitarzyści: Mietek Wądołowski, Arek Wiśniewski i Marek Kisieliński. Czy nie występują czasami w grupie tzw. konflikty pokoleń?

- Ja uważam, iż muzyka jako jedna z nielicznych gałęzi życia nie zauważa różnic pokoleniowych. Bardzo często tam, gdzie młodzi muzycy grają ze starymi, np. jamy itp., różnice wiekowe nie mają większego znaczenia. Zawsze znajdzie się wspólny język, jeśli chodzi o muzykę. Oczywiście, są pewne naturalne podziały, że młodych ciągnie bardziej do młodej widowni, a nas bardziej do naszych rówieśników. Ale to jest zrozumiałe. Natomiast jeśli chodzi o sprawy muzyczne w naszej grupie, to oczywiście dochodzi do pewnych dyskusji, ale tak jak szanują młodzi nas, weteranów, tak my szanujemy ich. To nie są ludzie przypadkowi. To są bardzo dobrzy muzycy, zauważani w świecie polskiej muzyki. A więc nie jest to, jak się mówi, ktoś kto „kozie spod ogona wypadł”.

* Płyta „O.K.” i co dalej?

- Postanowiliśmy robić na razie single. Z bardzo prostej przyczyny. Historia nauczyła nas, że jeżeli jest płyta, to jeden utwór jest przewodnim tej płyty. W najlepszym wypadku dwa. A co z innymi kompozytorami? Oni tak samo chcieliby, żeby ich utwory też zaistniały medialnie. Stąd pomysł na single. Najpierw pokazała się piosenka Arka „Senny szept”, teraz piosenka Marka „Wezmę cię ze sobą”. Gdy uzbiera się tych singli parę, wówczas zrobimy dużą płytę, dopisując do niej pięć czy sześć innych piosenek. Taka jest nasza polityka na dzień dzisiejszy.

* Piosenka „Blady miś” (z płyty „O.K.”), którą śpiewasz, czy powstała w oparciu o doświadczenia życiowe? Interesuje mnie to, bo zaliczam się do tzw. muzyków rozrywkowych i podobne sytuacje, jak to w życiu klezmera, też występowały u mnie...

- (śmiech) Nie, nie było to takie założenie. Tekst do tej piosenki, która jest kompozycją Mietka Wądołowskiego, napisał Piotr Bukartyk. Kabaretowiec. Być może mówił o swoich doświadczeniach, pisząc ten tekst...

* Ale ty to śpiewasz.

- No bo kto miał zaśpiewać, jeśli nie ja? Ja nie mam pięknego głosu, który zwala z nóg. Wydawało mi się, że w charakterystycznej piosence mogę się sprawdzić. A ponieważ przywarła do mnie opinia tego najbardziej śmiesznego w zespole „Czerwone Gitary”, to właśnie to moje poczucie humoru upoważniało mnie do tego, żeby zrobić taką piosenkę. Piotr przyjechał do studia, by konsultować wykonanie tej piosenki. Gdy posłuchał nagrania, powiedział: „Stary, jadę do domu, bo ja tu już nie mam co poprawiać”.

* Co w najbliższym czasie?

- Otwiera się przed nami rynek niemiecki. I to nie ten były rynek wschodnioniemiecki, gdzie byliśmy kiedyś popularni. Mamy mieć w kwietniu 18- koncertową trasę po różnych landach. Jest to więc dla nas nowe wyzwanie. Ostatnia nasza piosenka „Wezmę cię ze sobą” ma już tłumaczenie na język niemiecki. Lada moment zostanie nagrana i będzie protegowana w niemieckich radiach. Zobaczymy z jakim skutkiem. Sądzę, że z dobrym, bo tekst jest fajny. Mamy ulubioną autorkę tekstów, Ingeburg Branone, która parę dobrych lat temu robiła większość tłumaczeń, m.in. do piosenek „Wschód słońca w stadninie koni”, „Nie spoczniemy”, „Anna Maria”, „Niebo z moich stron” i do największego na rynku niemieckim przeboju „Czerwonych Gitar” - „Trzecia miłość żagle”. To tłumaczenie zrobiła wręcz genialnie. Ta piosenka „leciała’ wszędzie. Ktoś powiedział nawet, że jest to nowy hymn niemiecki. A w najbliższym czasie... Gramy sylwestra transmitowanego przez TV Polsat, w Krakowie na Rynku. Jest w zamyśle fabularny film o „Czerwonych Gitarach” ze scenariuszem Krzyśka Dzikowskiego, autora tekstów. Może nie wszyscy o tym wiedzą, ale Krzysiek jest dyplomowanym scenarzystą filmowym. Pomysł z tym filmem może być początkiem następnego pomysłu, który może wypalić. Ale ponieważ życie nauczyło mnie tego, że za dużo się nie mówi, to wstrzymajmy się na razie od szczegółów. Jak już będzie coś więcej wiadomo, to uchylimy rąbka tajemnicy Czytelnikom „Nowej Gazety Jaworskiej”.

Korzystając z okazji, pragnę wyrazić w imieniu całego zespołu „Czerwone Gitary” uznanie dla publiczności obecnej na koncercie w Roztoce za stworzenie fantastycznej atmosfery. Jesteśmy też pełni uznania dla organizatorów za profesjonalne przygotowanie sali,  garderób i przeprowadzenie imprezy.

* Dziękuję za rozmowę, a w imnieniu Czytelników „NGJ” życzę powodzenia „Czerwonym Gitarom” w dalszej pracy artystycznej.

- A my wszystkim Waszym Czytelnikom i naszym fanom życzymy dużo zdrowia i - ponieważ święta niedługo - Wesołych Świąt! Jeżeli nie spotkamy się wcześniej.

rozmawiał: Romuald Wesołowski, fot. Daniel Śmiłowski 
źródło: http://www.ngj.com.pl/

 
 
   
 
   
 
   
 
   
 

 


 

 

do góry  |

Oficjalny serwis Urzędu Gminy w Dobromierzu  - Wszelkie prawa zastrzeżone
design by TONER